środa, 12 sierpnia 2020

Spoilery, Bahamy i Taśmy z krypty

Steve "Loopy" Newhouse to gość, który był świadkiem narodzin legendy, ba, zaryzykuje stwierdzenie, że nawet pomógł jej się narodzić. Kiedy zaczynał swoją pracę w Iron Maiden, był jednym z dwóch członków ekipy technicznej zespołu - drugim był kierowca, Vic Vella. Do Maiden zrekrutował go w 1979 roku ówczesny wokalista formacji, Paul Di'Anno. Loopy wyleciał z pracy w 1984 roku, podczas "World Slavery Tour", po małej scysji z perkusistą, Nicko McBrainem. Nie tak dawno temu ukazała się książka "Loopyworld: The Iron Maiden Years", która jest zbiorem wspomnień Steve'a z lat jego bytności w Maiden. Jako że to naprawdę interesująca pozycja, uznałem to za świetny pretekst do porozmawiania z Loopym. Niestety, nawet najlepszy łamacz szyfrów nie wyciągnąłby zbyt wiele z tego wesołego kombatanta - Newhouse kluczył i wymigiwał się od wielu odpowiedzi, tłumacząc się obawą zaspoilerowania historii z książki. Być może też dlatego, dość długo zbierałem się do publikacji tego wywiadu, który mógłby być w moim mniemaniu znacznie ciekawszy niż koniec końców jest. Tak czy inaczej, zapraszam Was do przeczytania tego, co miał mi do powiedzenia Loopy, wierząc że ten krótki wywiad pozwoli Wam sięgnąć po jego książkę.

WMOI: Cześć Steve! Dzięki że zgodziłeś się na tę rozmowę. Zacznijmy może od początku: jak to się stało, że zdecydowałeś się napisać książkę o swojej przygodzie w Iron Maiden?

Steve "Loopy" Newhouse: Cześć! Dzięki za zainteresowanie moją twórczością! Oryginalna idea wyszła od jednego gościa z Belgii, który natknął się na moją kolumnę na stronie MetalTalk. Opisywałem tam właśnie różne historie ze swoich czasów w Iron Maiden. Powiedział, że to by był świetny materiał na książkę. Chciał to nawet sfinansować, ale nie mogliśmy dojść do porozumienia co do formatu wydania. Na szczęście, temat zaczął żyć i nabierać realnych kształtów, więc w końcu znalazł się człowiek z USA który zdecydował się wyłożyć kasę na wydanie książki. Tak więc ja napisałem historię, a ten gość po roku ciężkiej pracy stworzył finalny produkt, za co jestem mu bardzo wdzięczny! Muszę jednak wspomnieć, że najbardziej wspierała mnie moja żona, której bardzo za wszystko dziękuje.

WMOI: Zaczynałeś swoją przygodę kiedy w otoczeniu Iron Maiden było raptem tylko kilka osób. Jednak w bardzo krótki czasie zespół urósł do rockowej instytucji. Z Twojej książki możemy się dowiedzieć, że proces ten zmienił również wiele jeśli chodzi o relacje pomiędzy poszczególnymi personami, co również przyczyniło się bezpośrednio do Twojego odejścia. Czy nie czujesz że wraz z ewolucją zespołu, coś się jednak pomiędzy ludźmi popsuło?

Loopy: Tak, to fakt że zespół stał się wielki w bardzo szybkim tempie. Jednak nie powiedziałbym żeby to było bezpośrednią przyczyną naszego rozstania. Cała historia jest dość złożona i dokładnie opisałem ją w książce, więc nie chcę tutaj spoilerować poszczególnych wątków. Wiesz, członkowie zespołu jak i ekipy technicznej pojawiali się i znikali we wczesnych latach bardzo często, był to taki okres formowania się. To zdarza się wszędzie i nie sądzę, że przez takie mechanizmy coś się psuje. Weźmy na przykład taki Def Leppard. Tam we wczesnym okresie również było masę zmian, ale nie doprowadziły one do niczego złego. Z perspektywy czasu, zwłaszcza mając na uwadze co osiągnęli, takie zmiany wydają się być się po prostu konieczne aby wszystko mogło działać jak należy. Tak samo było w Maiden.

WMOI: Pracowałeś jako technik perkusyjny z dwoma bębniarzami: Dougiem Sampsonem i Clive'm Burrem. Czy pokusiłbyś się o porównanie pracy z nimi?

Loopy: Och, to prosta rzecz. Doug to bardzo ugodowy charakter, on po prostu był szczęśliwy że jest ktoś kto rozstawi i przygotuje sprzęt za niego. Clive natomiast był całkowitym przeciwieństwem Douga. On z kolei byłby najszczęśliwszy, gdyby mógł sam sobie rozstawić bębny. Mojej relacji z Clive'm poświęciłem zresztą dość dużo w książce, więc ten kto przeczyta ją w całości, dokładnie zrozumie przez co musiałem przejść będąc technicznym Clive'a*.

WMOI: Pytałem o to już Douga Sampsona, ale ciekaw jestem jakie jest Twoje spojrzenie na ten temat. W dzisiejszych czasach aktualny perkusista Iron Maiden, Nicko McBrain używa olbrzymiego i bardzo rozbudowanego zestawu perkusyjnego. Zastanawiam się, czy leży to u podstaw decyzji managementu, czy jest to wybór tylko i wyłącznie perkusisty?

Loopy: Cóż, Clive sam sobie wybrał perkusję na której chciał grać, z tego co wiem, tak samo jak Nicko. Nie wydaje mi się żeby sztab menedżerski miał tu cokolwiek do powiedzenia, zresztą chyba długo by się na swoich stanowiskach nie ostali, gdyby mówili muzykom na jakim sprzęcie mają grać.

WMOI: Od jakiegoś czasu już wiadomo, że mimo iż na kopercie pierwszego nagrania Iron Maiden, "The Soundhouse Tapes" widnieją nazwiska jedynie czterech muzyków, podczas sesji nagraniowej był obecny też drugi gitarzysta, Paul Cairns. Gdzieś w internecie trafiłem też na informację, że to jego solo słychać właśnie w utworze "Strange World". 

Loopy: Tak, byłem przy tym i mogę to potwierdzić. Z resztą bardzo łatwo to sprawdzić, słuchając tych nagrań na słuchawkach. Z łatwością da się wyodrębnić dwie kompletnie różne ścieżki gitarowe, z których zdecydowanie lepiej brzmi ta należąca do Dave'a Murraya. Ta druga, brzmiąca gorzej, to właśnie Paul Cairns. Nie mam nic do Paula, ale on nigdy nie miał zbyt dobrego brzmienia jeśli chodzi o heavy metal i to na tym nagraniu ewidentnie słychać. 

WMOI: Nie tak dawno temu, były perkusista Iron Maiden, Thunderstick przyznał się, że posiada nagranie próby zespołu z 1977 roku. Oczywiście wielu fanów z marszu uznało ten materiał za coś w rodzaju "Świętego Graala". Zastanawiam się czy znasz jeszcze jakieś osoby z kręgu wczesnych lat zespołu, które mogą posiadać tego typu nagrania?

Loopy: Tak, Barry wykopał tę taśmę z krypty. Miał nawet pomysł żeby to skopiować i się tym podzielić, ale dostał ostrzeżenie żeby tego nie robił - wszystko ze względów prawnych. Z tego co kojarzę, jest to jedyne nagranie z tamtych czasów o jakim wiem. 

WMOI: Czyli Ty również nie posiadasz żadnych starych nagrań?

Loopy: Wiesz co, pamiętam że miałem nagranych kilka różnych koncertów z Ruskin Arms, ale przez te wszystkie lata i liczne przeprowadzki, gdzieś się one zapodziały. Nie wiem czy po prostu je zgubiłem czy może zostały skradzione - nie mam pojęcia. Co dziwne, nagrania te nie skończyły jako bootlegi, więc może jednak powinienem ich poszukać?

WMOI: Steve, zostałeś wylany z Maiden w 1984 roku**. Mimo to, wygląda na to że cały czas jesteś członkiem rodziny Iron Maiden. Jak wyglądają Twoje relacje z zespołem w dniu dzisiejszym?

Loopy: Niedawno wróciłem z Brooklynu, gdzie widziałem ich dwa koncerty i miałem także okazję pogadać ze Steve'em, Nicko i Adrianem. Wciąż jesteśmy więc jedną, wielką, szczęśliwą rodziną!

WMOI: Z tego co kojarze, utrzymujesz również kontakt z kilkoma byłymi członkami zespołu?

Loopy: Tak. Paul Day, Paul Di'Anno, Terry Wapram, Doug Sampson, Bob Sawyer, Tony Moore, Dave Sullivan i Terry Rance. Możliwe że kogoś pominąłem, jeśli tak to z góry ich przepraszam!

WMOI: Jesteś również mocno zaangażowany w sprawy pubu Cart & Horses, miejsca zwanego miejscem narodzin Iron Maiden. Jaka jest Twoja historia związana z tym pubem? Wydaje mi się że kiedy dołączyłeś do ekipy Maiden, nie mieli oni już okazji zagrać w tym miejscu.

Loopy: Tak, masz rację. Maiden nigdy nie już nie zagrało w tym pubie od kiedy dołączyłem do ekipy. Teraz w tym miejscu można zobaczyć masę świetnych zespołów które grają tam koncerty - że wspomnę tylko o Airforce z Dougiem Sampsonem na bębnach czy o Buffalo Fish w którym gitarzystą jest Terry Wapram. Gra tam również sporo cover bandów a nawet wiele kapel z całej Europy! Niestety, aktualnie pub jest przebudowywany i pozostaje zamknięty. Niemniej kiedy był otwarty, był świetnym miejscem spotkań fanów i byłych członków zespołu. Cart & Horses niebawem zostanie otwarty ponownie, ale póki co spotykamy się w innych pubach - dbamy o to żeby kontakt się nie urwał, choć muszę przyznać że nie jest to łatwe... Mamy również utworzonych kilka grup na Facebooku które pozwalają nam pozostać w kontakcie. Sprawdźcie dwie główne: Cart & Horses Family oraz Cart & Horses Real Troopers. Możecie zajrzeć też na grupę Cart Day, która została założona specjalnie pod koncert Paula Daya który odbył się w Styczniu 2019. 

WMOI: Ok, Loopy. To teraz pytanie które po prostu muszę Ci zadać! Przyznaj się, poznałeś kiedyś osobiście Charlotte?

Loopy: (śmiech) Nie - to najprostsza z odpowiedzi. Te wszystkie historie z nią musiały mieć miejsce zanim stałem się częścią Iron Maiden.

WMOI: Zwiedziłeś z zespołem wiele ciekawych i dalekich miejsc. Które z nich wspominasz najlepiej?

Loopy: Nassau na Bahamach. Byłem tam w 1984 roku podczas nagrywania "Powerslave". Ekipa była tam już rok wcześniej i kiedy lecieliśmy tam żeby zrobić album, zapewniali mnie że pokocham to miejsce. Nie oszukiwali. To był raj. Przepiękna wyspa i szczerze mówiąc, mam nadzieję że uda mi się tam wrócić któregoś dnia. Chętnie odwiedziłbym tam Steve'a Harrisa!

WMOI: Dzięki za tę rozmowę. Ostatnie słowa pozostawiam Tobie.

Loopy: Marcin, dzięki za wywiad. Do moich Polskich przyjaciół: wybaczcie że niektóre z moich odpowiedzi były dość zachowawcze, ale bardziej niż spoilerowanie dobrej książki cieszy mnie kiedy ktoś ją czyta w całości. Więc zapraszam Was na moją stronę www.loopyworld.co.uk - tam znajdziecie książkę, jeśli chcecie dedykację, autograf czy jakieś dodatkowe gadżety, dajcie znać, da się to zorganizować! A jeśli chcecie zrobić to bezpośrednio, po prostu napiszcie maila na loopyworld1@gmail.com . Do zobaczenia następnym razem Polsko!

__
* Temat Clive'a to jeden z głównych wątków książki Loopy'ego i zarazem jedna z bardziej kontrowersyjnych treści. Obu jegomościów łączyła dość specyficzna relacja - jeśli mogliby ustawić wtedy status swojego związku na facebook, to sto procent wpisali by "to skomplikowane". Newhouse utrzymuje, że Clive Burr był ciężkim człowiekiem we współpracy, albowiem wszystko zawsze robił po swojemu. Nieco inne spojrzenie na ten temat rzuciła mi swego czasu żona Clive'a, Mimi, która komentując treści z książki Loopy'ego, roześmiała się i stwierdziła, że nie wie kto miał bardziej specyficzną osobowość - jej mąż, czy jego techniczny. Wygląda więc na to że, ot, trafił swój na swego.

** Loopy wyleciał z Maiden w sumie za błahostkę. Jak opisuje to w swej książce, Nicko McBrain poprosił Loopy'ego o drobną przysługę, ale ten, jako że miał dość kiepski dzień, zamiast spełnić prośbę perkusisty, odparł mu w kilku niezbyt wyszukanych słowach, żeby sam sobie to ogarnął. I nawet jeśli Nicko zachował wtedy zimną krew i pogodę ducha, przysłuchujący się tej krótkiej rozmowie menedżer produkcji nie był już tak pobłażliwy dla Newhouse'a, który jawnie pozwolił sobie na zbyt wiele. Sprawa szybko trafiła do kierownictwa i krnąbrny techniczny wyleciał z Killer Crew, tym razem definitywnie (w przeszłości Loopy również sprawiał kłopoty, które oddalały go od zespołu, ale zawsze wracał, tym razem jednak miarka się przebrała). W tym miejscu trzeba pamiętać, że Steve jako pierwszy techniczny który kiedykolwiek pojawił się w Iron Maiden, miał ukształtowaną nieco inną relację z członkami zespołu i to ewidentnie go zgubiło. W 1984 roku Maiden znajdowało się na szczytach sławy i wewnętrzny savoir-vivre nakazywał ekipie technicznej odnosić się do muzyków z należytym szacunkiem, zresztą, załatwianie spraw muzyków było częścią ich obowiązków służbowych. 

40 LAT BESTII - cz. 1

40 lat temu światło dzienne ujrzało ponadczasowe dzieło zatytułowane "The Number of the Beast". Okrągła rocznica skłania do reflek...